REKLAMA:
Dodał: Andrzej w dniu: 2012-08-09
Tatry 2012r. część 5.
Tatry 2012 - Kasprowy Wierch, Świnicka Przełęcz, Kościelec, Dolina Gąsienicowa, Kuźnice.
Piąty wpis i piąta udana wycieczka.
Niestety poprzedniego dnia nasz plan zupełnie nie wypalił. Mieliśmy zrobić piękne kółeczko: wejście do Doliny Chochołowskiej, wejście na Trzydniowiański Wierch, przejście na Kończysty Wierch, dalej oczywiście przez Starorobociański Wierch do szczytu Ornak i zejście z powrotem do Doliny Chochołowskiej. Niestety chmury strasznie nisko wisiały i niestety czekanie i patrzenie czy coś się zmienia nic nie dało. Postanowiliśmy wejść tak czy owak, żeby zerknąć czy aby jednak wierzchołek nie jest ponad chmurami. Niestety nie był. Z pół trasy na Trzydniowiański szliśmy z głowami w chmurach... a z chmurek deszczyk sobie padał :) Więc nie kontynuowaliśmy planowej trasy tylko zeszliśmy innym szlakiem do Doliny Chochołowskiej, zjedliśmy pycha szarlotkę z jagodami w schronisku i jak błyskawice popędziliśmy wypożyczonymi rowerkami w dół Doliny aż do wyjścia :)
Nasz plan na dziś to wjechanie na Kasprowy Wierch, przejście do Świnickiej przełęczy, zejście w dół, skręt w prawo w stronę Kościelca i oczywiście wejście na sam jego szczyt.
Wstaliśmy na tyle wcześnie, że udało nam się nie stać w mega długiej kolejce do kolejki i pojechaliśmy bodajże drugą turą. Na szczycie podeszliśmy sobie pod obserwatorium, strzeliliśmy parę fotek i ruszyliśmy w stronę Świnicy.
Skoro już widać miejsce do którego będziemy musieli zejść, to znaczy, że zejście już będzie lada chwila. Chociaż niekoniecznie to się w górach sprawdza, chociażby mając za przykład nasze wejście na Krywań z poprzedniego wpisu :)
Na Świnickiej Przełęczy zrobiliśmy sobie oczywiście małą przerwę na bodajże jakąś bułę i czekoladkę i ruszyliśmy w dół. Stromo w dół, więc szybko znaleźliśmy się na dnie, przy stawikach przy których skręciliśmy w stronę Karbu i po następnej chwili byliśmy już na rozstaju dróg z których jedna prowadziła na Kościelec a druga w stronę Doliny Gąsienicowej. Szybkie spojrzenie w górę (z którego to miejsca wcale nie wyglądało to najlepiej) i ruszyliśmy.
Całe czas podchodzi się dość stromo pod górę, czasem troszkę bardziej płasko, czasem naprawdę bardzo stromo w górę. Czasem trzeba było trzymać się skały, żeby się nie poślizgnąć a czasem było tyle miejsca, że można było się rozwalić i odpocząć.
Ale prócz jednego dość ciężkiego momentu (przy samym już wchodzeniu na szczyt) udało nam się dotrzeć na wierzchołek. Standardowo mała sesja, jedzenie, picie i napawanie się widokami.
Nie tylko my sobie wzajemnie zdjęcia robiliśmy, było kilka osób proszących nas o zrobienie im zdjęć. Na dowód: Monia robiąca zdjęcie jakiemuś panu, który poszedł sobie w troszkę bardziej niebezpieczną część szczytu. Oczywiście zaraz po zrobieniu zdjęcia Monia również tam popędziła, żeby zobaczyć czy tam jest naprawdę troszkę straszniej niż tam gdzie większość ludzi wypoczywała. Okazało się prawdopodobnie, że tak, bo będąc tam na końcu krzyknęła do mnie "Wiesz co? Chyba jednak mam lęk wysokości!". Reakcja ludzi będących na szczycie była jedyną sensowną - zaczęli się po prostu śmiać. I tak oto staliśmy się (no może Monia) ulubieńcami tych, którzy właśnie tam przebywali :) Było wesoło.
Schodziło się chyba ciut ciężej. Zawsze tak jest chyba :) Pamiątkowe zdjęcie przy skrzyżowaniu szlaków i popędziliśmy w stronę Doliny Gąsienicowej.
A stamtąd żwawym krokiem w stronę Murowańca na zasłużone piwko :) A potem już wielokrotnie przechodzoną przez nas prostą trasą w stronę Kuźnic i do Zakopca. Widoki z Kościelca są po prostu przecudne. Może kiedyś tam wrócimy :)
Troszkę inne zdjęcia u Moni w galerii, zapraszam.
Niestety poprzedniego dnia nasz plan zupełnie nie wypalił. Mieliśmy zrobić piękne kółeczko: wejście do Doliny Chochołowskiej, wejście na Trzydniowiański Wierch, przejście na Kończysty Wierch, dalej oczywiście przez Starorobociański Wierch do szczytu Ornak i zejście z powrotem do Doliny Chochołowskiej. Niestety chmury strasznie nisko wisiały i niestety czekanie i patrzenie czy coś się zmienia nic nie dało. Postanowiliśmy wejść tak czy owak, żeby zerknąć czy aby jednak wierzchołek nie jest ponad chmurami. Niestety nie był. Z pół trasy na Trzydniowiański szliśmy z głowami w chmurach... a z chmurek deszczyk sobie padał :) Więc nie kontynuowaliśmy planowej trasy tylko zeszliśmy innym szlakiem do Doliny Chochołowskiej, zjedliśmy pycha szarlotkę z jagodami w schronisku i jak błyskawice popędziliśmy wypożyczonymi rowerkami w dół Doliny aż do wyjścia :)
Nasz plan na dziś to wjechanie na Kasprowy Wierch, przejście do Świnickiej przełęczy, zejście w dół, skręt w prawo w stronę Kościelca i oczywiście wejście na sam jego szczyt.
Wstaliśmy na tyle wcześnie, że udało nam się nie stać w mega długiej kolejce do kolejki i pojechaliśmy bodajże drugą turą. Na szczycie podeszliśmy sobie pod obserwatorium, strzeliliśmy parę fotek i ruszyliśmy w stronę Świnicy.
Widok z Kasprowego Wierchu w stronę Świnicy.
Widok z Kasprowego Wierchu w stronę Świnicy.
Widok z Kasprowego w stronę Cichej Doliny. Góra w tle: Krywań.
Widok z Kasprowego w stronę Cichej Doliny. Góra w tle: Krywań.
Widok z Kasprowego w stronę Cichej Doliny. Góra w tle: Krywań.
Widok z Kasprowego Wierchu.
Skoro już widać miejsce do którego będziemy musieli zejść, to znaczy, że zejście już będzie lada chwila. Chociaż niekoniecznie to się w górach sprawdza, chociażby mając za przykład nasze wejście na Krywań z poprzedniego wpisu :)
Widok ze szlaku.
Widok ze szlaku m.in. na Kościelec.
Na Świnickiej Przełęczy zrobiliśmy sobie oczywiście małą przerwę na bodajże jakąś bułę i czekoladkę i ruszyliśmy w dół. Stromo w dół, więc szybko znaleźliśmy się na dnie, przy stawikach przy których skręciliśmy w stronę Karbu i po następnej chwili byliśmy już na rozstaju dróg z których jedna prowadziła na Kościelec a druga w stronę Doliny Gąsienicowej. Szybkie spojrzenie w górę (z którego to miejsca wcale nie wyglądało to najlepiej) i ruszyliśmy.
Kościelec widziany ze skrzyżowania szlaków.
Całe czas podchodzi się dość stromo pod górę, czasem troszkę bardziej płasko, czasem naprawdę bardzo stromo w górę. Czasem trzeba było trzymać się skały, żeby się nie poślizgnąć a czasem było tyle miejsca, że można było się rozwalić i odpocząć.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Widok ze szlaku na szczyt Kościelca.
Ale prócz jednego dość ciężkiego momentu (przy samym już wchodzeniu na szczyt) udało nam się dotrzeć na wierzchołek. Standardowo mała sesja, jedzenie, picie i napawanie się widokami.
Widok na Czarny Staw Gąsienicowy ze szczytu Kościelca.
Nie tylko my sobie wzajemnie zdjęcia robiliśmy, było kilka osób proszących nas o zrobienie im zdjęć. Na dowód: Monia robiąca zdjęcie jakiemuś panu, który poszedł sobie w troszkę bardziej niebezpieczną część szczytu. Oczywiście zaraz po zrobieniu zdjęcia Monia również tam popędziła, żeby zobaczyć czy tam jest naprawdę troszkę straszniej niż tam gdzie większość ludzi wypoczywała. Okazało się prawdopodobnie, że tak, bo będąc tam na końcu krzyknęła do mnie "Wiesz co? Chyba jednak mam lęk wysokości!". Reakcja ludzi będących na szczycie była jedyną sensowną - zaczęli się po prostu śmiać. I tak oto staliśmy się (no może Monia) ulubieńcami tych, którzy właśnie tam przebywali :) Było wesoło.
Monia-fotograf na szczycie Kościelca.
Widok ze szczytu Kościelca.
Widok ze szczytu Kościelca.
Widok ze szczytu Kościelca.
Schodziło się chyba ciut ciężej. Zawsze tak jest chyba :) Pamiątkowe zdjęcie przy skrzyżowaniu szlaków i popędziliśmy w stronę Doliny Gąsienicowej.
Skrzyżowanie szlaków pod Kościelcem.
Czarny Staw Gąsienicowy i Kościelec.
Kościelec.
Czarny Staw Gąsienicowy i Orla Perć.
Czarny Staw Gąsienicowy.
Dolina Gąsienicowa.
Widok ze szlaku.
Czarny Staw Gąsienicowy i Orla Perć.
A stamtąd żwawym krokiem w stronę Murowańca na zasłużone piwko :) A potem już wielokrotnie przechodzoną przez nas prostą trasą w stronę Kuźnic i do Zakopca. Widoki z Kościelca są po prostu przecudne. Może kiedyś tam wrócimy :)
Troszkę inne zdjęcia u Moni w galerii, zapraszam.
POLUB TEN WPIS:
Skomentuj ten wpis:
UWAGA! Z racji zbyt częstego dodawania komentarzy przez różniste boty spamowe, zmuszony zostałem do zastosowania hasła aby spróbować wyeliminować ten proceder. Aby dodać komentarz, musisz w odpowiednie pole w formularzu wpisać słowo komentarz. Komentarz nie zostanie dodany, jeśli słowo zostanie źle wpisane.
Na skróty: strona główna blog oferta kontakt |
Przyjaciele: Zacisze Literackie Kobiece Fanaberie foto.adamczyk.pl "Ja" Doskonały Strona Rafała Głębowskiego Blog Rafała Głębowskiego |
Warto zajrzeć: CyberFoto.pl Canon-Board.info plfoto.com Moni galeria Moje miasteczko :) |
Ostatnie wpisy na blogu: Toruń 2015r. Ciechocinek 2015r. Płock 2015r. Płock 2015r. Płock 2015r. |
Moje zabawy: Logic Wyścigi Kolorki Dowcipy Sudoku |